O seksualności mężczyzn – recenzja książki Jane Ward pt. „Not gay. Sex between straight white men”

Tym razem, inaczej niż dotychczas, chciałbym zachęcić Państwa do lektury książki, nie artykułu naukowego. Chodzi o opracowanie pt. „Not gay. Sex between straight white men” (można by przetłumaczyć tytuł, jako „Nie-geje. Seks pomiędzy heteroseksualnymi, białymi mężczyznami”; ang. straight w zasadzie powinno tłumaczyć się, jako „heteryk”, ponieważ jest terminem mniej formalnym niż „heterosexual”), autorstwa Jane Ward (2015; New York University Press). Autorka jest adiunktką Studiów Kobiecych na Uniwersytecie Stanu Kalifornia w Riverside. Parę miesięcy temu natknąłem się na odwołanie do wspomnianej książki, czytając wpis bloggera–dziennikarza, Brandona Ambrosino, odnoszący się krytycznie do jednego z kluczowych haseł aktywizmu LGBT, czyli „I was born this way” („Taka_i się urodziłam_em”). Dziennikarz zwracał uwagę na to, w jaki sposób posługiwanie się założeniem o jedynie wrodzonych uwarunkowaniach tożsamości seksualnej, zamazuje różnorodność tożsamości seksualnych oraz możliwych trajektorii rozwojowych, prowadzących do ich powstawania. Nie każda osoba identyfikująca się, jako homoseksualna ma poczucie i/lub przekonanie, że „taka się urodziła”. Krytyka „I was born this was” kończy się często oskarżeniami o homofobię, zaś samo hasło ma się dobrze od kilkudziesięciu lat, pomimo że mocnych metodologicznie badań, mających określać biologiczne uwarunkowania tożsamości seksualnych jest, „jak na lekarstwo”. Jednocześnie, używanie takiej narracji wydaje się zrozumiałe w homofobicznym kontekście społeczno-kulturowym. Tylko, jeśli „taka_i się urodziłam_em”, „należy mnie zostawić w spokoju”, bo „i tak nic nie da się z tym zrobić”. Jest dla mnie jasne, że założenie to ma stanowić przede wszystkim zabezpieczenie przed próbami terapii konwersyjnych, mających zmieniać orientację homo- na heteroseksualną. Ponieważ część profesjonalistów zajmujących się zdrowiem psychicznym i/lub seksualnym (także w Polsce) nadal nie przyjmuje do wiadomości wyników rzetelnych badań, potwierdzających normatywny status tożsamości homo- i biseksualnych (tożsamości te reprezentują normę zarówno w sensie psychologicznym, jak i seksuologicznym), „I was born this way” pozostaje żywe wśród aktywistów LGBT a także społeczności gejów, lesbijek oraz osób biseksualnych.

Piszę o tym wszystkim, by przybliżyć Czytelniczce_kowi kontekst, w jakim wzmiankowana była w tekście Ambrosino monografia Jane Ward nt. seksu pomiędzy heteroseksualnymi białymi mężczyznami. Autorka i jej praca są przywołane, by zamanifestować złożoność, która rządzi kształtowaniem się oraz realizacją ludzkiej seksualności. Temat oraz treść monografii mogą być odebrane, jako równie kontrowersyjne, co zanegowanie sztandarowego „I was born this way”. Najbliższy mi sposób myślenia o książce Ward, to rozpatrywanie jej, jako rodzaj kulturowo-społecznego przewodnika (choć oczywiście z formalnego punktu widzenia, jest to solidne opracowanie z pogranicza socjologii, psychologii oraz historii seksualności). W uproszczeniu można by zobaczyć to tak: jeśli jesteś białym facetem, uznającym siebie za heteroseksualnego (tzw. heterykiem), to w tej książce jest napisane, jak można w zachodnim kontekście społeczno-kulturowym uprawiać homoseksualny seks w taki sposób, by nie miało to dla ciebie konsekwencji tożsamościowych (tak uprawiany seks z innymi mężczyznami nie zrobi z ciebie geja). Myślę, że jest dla Państwa jasne, że książka prócz pozytywnych recenzji (takich, jak moja), zebrała także negatywne komentarze. Bez wątpienia podważa bowiem ściśle esencjalistyczny sposób myślenia o seksualności w ogóle, zaś o seksualności mężczyzn w szczególności [jednym z założeń o seksualności, z którym Ward dyskutuje, jest większa płynność kobiecej seksualności, w porównaniu z męską; badaczka zadaje pytanie: w czyim interesie społeczno-kulturowym (!) jest utrzymywanie poglądu o stałości w czasie ukierunkowania męskiego popędu seksualnego?], wciąż tak typowy dla zmedykalizowanego dyskursu seksuologicznego, ale także części podejść teoretycznych w psychoterapii. Badaczka krytycznie przygląda się historii homo- i heteroseksualności w medycynie, psychiatrii oraz psychologii – a więc w społeczeństwie i kulturze. Sięga po szereg przykładów z codziennego życia wybranych grup mężczyzn: po scenariusze inicjacji nowo przyjętych do służb mundurowych i bractw studenckich, czy po ogłoszenia o charakterze seksualnym zamieszczane na portalach dla MSM (MSM, czyli mężczyźni mający seks z mężczyznami). Metodycznie pokazuje społeczno-kulturowy wysiłek (w sensie dominującego dyskursu, jak opisywał go Michel Foucault), ukierunkowany na wymazywanie potencjalnego, erotycznego zabarwienia homoseksualnego seksu, na jaki decydują się ze sobą heteroseksualni mężczyźni. W tym miejscu wiele osób zapytałoby: ale czy w takim razie są to naprawdę heteroseksualni mężczyźni, a nie krypto-geje? Jane Ward odpowiada jasno: w sensie przeżywanej przez nich tożsamości seksualnej, są to heteroseksualni mężczyźni. I opisuje dalej, aprobowane przez społeczeństwo i kulturę, sposoby uprawiania homoseksualnego seksu, by nie miał on konsekwencji dla przeżywania siebie, jako tzw. heteryka. Tutaj wspomnę tylko wybrane z nich. Pierwszy: przetrwanie analnej penetracji (penisem/przedmiotem), z jednoczesnym zamanifestowaniem przez penetrowanego mężczyznę awersyjnego charakteru takiego doświadczenia. Penetrowany okazał się dzielny, stąd męski, a męscy są z założenia tylko heteroseksualni mężczyźni. Geje – nie. Sposób drugi: penetrowanie innego mężczyzny (penisem/przedmiotem). W tej narracji dominacja i agresja względem innego mężczyzny budują męskość penetrującego. Jest to sytuacja podobna do tej, spotykanej w łacińskiej kulturze macho – tam za zniewieściałego uznaje się tylko penetrowanego mężczyznę. Sposób trzeci, to sięgnięcie po narrację o męskim braterstwie. Mężczyźni tacy eksponują wtedy (np. w ogłoszeniach o tym, że szukają partnera seksualnego) różne atrybuty stereotypowej męskości oraz heteroseksualności. W tym kontekście Ward analizuje przede wszystkim język, jakim posługują się heterycy, by umówić się na seks z innym mężczyzną. Czwarty sposób, to odwołanie się do braku partnerek seksualnych i jednoczesnej dostępności mężczyzn. Według Ward w tę narrację wpisują się z kolei różne „homoseksualizmy” wynalezione przez zmedykalizowaną seksuologię np. homoseksualizm zastępczy, czy homoseksualizm młodzieńczy. Względem każdej ze wspomnianych wyżej sytuacji Ward ma to samo pytanie: dlaczego z góry zakładamy, że dla opisywanych wyżej mężczyzn wspomniane zachowania nie mają charakteru erotycznego (wtedy homo!erotycznego)? Już samo pytanie upłynnia męską seksualność w sposób niedopuszczalny dla ugruntowanego w seksuologii i psychologii myślenia o męskiej seksualności. Na koniec dodam, że Jane Ward proponuje, by heteroseksualność mężczyzn definiować nie poprzez pryzmat seksu, jaki (z kim) uprawiają, ale raczej tego, w jakim stopniu inwestują na co dzień w heteronormę (m.in. tradycyjna rodzina, raczej heteroseksualni znajomi, męsko-heteroseksualne narracje nt. kobiet itp.). Zdaje się, że jest to także ich własny sposób rozumienia swojej seksualności – narracja stanowiąca „grunt” dla postrzegania siebie samych oraz siebie w oczach innych.

Równolegle Ward rozwija w swojej książce dodatkowy wątek, związany ze społeczno-kulturowym konstruowaniem męskiej heteroseksualności. Dotyczy on przynależności etnicznej mężczyzn. Z analizy badaczki wynika, że przynależność ta może determinować narrację, opisującą męsko-męski seks mężczyzn deklarujących heteroseksualność i/lub żyjących w relacjach z kobietami. Biali mężczyźni wydają się korzystać ze społeczno-kulturowego przywileju, niedostępnego dla mężczyzn o innym pochodzeniu etnicznym. Męsko-męski seks białych heteryków nie jest bowiem tak napiętnowany, czy patologizowany w popularnym, codziennym przekazie (np. w odniesieniu do transmisji zakażeń HIV). Ta część analizy dokonanej przez Ward potencjalnie może się okazać nieco mniej ciekawa dla polskiej_go Czytelniczki_ka, w porównaniu z resztą materiału w monografii, ponieważ Polska jest nadal mocno homogenna pod względem etnicznym. Polski psycholog raczej nie musi uwzględniać tematyki wielokulturowości we własnej pracy. Natomiast, uważam, że Ward podjęła kwestie kluczowe dla zrozumienia sposobu, w jaki konstruowana jest seksualność mężczyzn żyjących w naszym kręgu kulturowym. Proces samego konstruowania najlepiej widać w porównaniach, stąd zachęcam do lektury całości opracowania.

Z perspektywy praktyka, psychoterapeuty mającego bogate doświadczenie w pracy z mężczyznami, których przeżywana i/lub realizowana seksualność wykracza często poza standard heteronormy, uważam książkę Jane Ward za lekturę obowiązkową. Obowiązkową dla wszystkich, chcących lepiej zrozumieć seksualność mężczyzn – bez względu na ich tożsamość seksualną (homo-, hetero-, bi-). Książka ta pozwala mi jeszcze bardziej widzieć seksualność mężczyzn taką, jaka ona jest. Może to brzmieć paradoksalnie – przecież słowa „konstrukcja” i „konstruowanie” (społeczno-kulturowe) zostały w tym krótkim tekście odmienione przez wszystkie przypadki. Jednak jest do paradoks pozorny. Im lepiej znam kulturowe narzędzia, służące nam wszystkim do samoopisu, tym łatwiej jest mi rozumieć wewnętrzny świat moich klientek_ów. Właśnie dlatego warto przeczytać tę książkę.

 

dr Daniel Bąk